Ruchliwość w przestrzeni publicznej wydaje się wracać do normalności po burzliwym okresie kampanii wyborczych, gdy plakaty i banery dominowały krajobraz. Jednak nie można zapomnieć o trwałym śladzie, jaki pozostawiło to zdarzenie, a mianowicie o emisji dwutlenku węgla powiązanej z produkcją materiałów wyborczych. Taki ekologiczny dług, jak się okazuje, będzie ciążył na naszej planecie przez wiele lat. Badania nad tym zagadnieniem prowadziła Urszula Kęcik-Staniszewska, radna Dzielnicy Wola w Warszawie i jej Wiceprzewodnicząca.
Działalność Kęcik-Staniszewskiej w trakcie ostatnich wyborów samorządowych „wpompowała” do atmosfery w przybliżeniu 835 kg CO2. To taka sama ilość, jaką generuje podróż samolotem z Warszawy do Nowego Jorku i z powrotem lub długa podróż samochodem ze Szwecji do Sycylii. Aby zneutralizować taką ilość emitowanego dwutlenku węgla, dorosłe drzewo musiałoby działać przez 12 lat. Na skalę całego kraju, jest to równoznaczne z emisją setek tysięcy ton CO2 do atmosfery.
Te druzgocące dane skłoniły nowo wybranych radnych do podjęcia konkretnych działań. Z inicjatywy Kęcik-Staniszewskiej dokonali oni nasadzeń drzew i krzewów w Parku Szymańskiego w Warszawie. Ich celem było stopniowe rekompensowanie wpływu kampanii wyborczych na środowisko naturalne. Inicjatywa ta została w pełni sfinansowana z prywatnych środków wszystkich uczestników.
Data nie była przypadkiem – 22 kwietnia, kiedy odbyło się sadzenie, jest obchodzonym na całym świecie Dniem Ziemi.